Nie wyobrażam sobie okna "bez ubrania", a nasze wszystkie okna tak póki co wyglądają. Wczoraj zatem powiesiłam zasłonki w kuchni uszyte przedwczoraj. Ach, dodam że uszyte przeze mnie :)
Miałam jeden mały problem... skąd wykombinować materiał ?
Poszperałam trochę w kartonach i znalazłam. Materiał, który zanim stał się ozdobą okna kuchennego był domkiem w łóżeczku dla mojego szkraba, a jeszcze przedtem był poszwą na kołdrę zakupioną w IKEA. Dziś ma trzecie życie i jest mu zapewne z tym dobrze.
Zasłonki są w kolorach skandynawskich, czyli biało-szare, uszyte na wzór rustykalny, a że czegoś mi jeszcze brakowało dodałam im odrobinę romantyczności, czyli serca.
Uwielbiam serca :)
Tak więc do powieszenia zasłonek mojego Pana wysłałam do Castoramy po pręty na zazdrostki i poprosiłam o wywiercenie dziurek na karnisz. No właśnie. Karnisz.
Ten sam karnisz, który był w poprzedniej naszej kuchni widoczny tak dla przypomnienia TUTAJ.
Wszystko mi teraz do siebie pasuje jak puzzle i nic się nie zmarnowało, a to najważniejsze.
Co ja piszę.
Najważniejsze, że okno ma "ubranie" i moje oko cieszy :)
Tak to się zaczęło:
i tak to wszystko mi wyszło :
Okno "ubrane"
A ja zadowolona :)
pozdrawiam
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i ślad po sobie pozostawiony. Pozdrawiam :)